... z PSP im. T. Kościuszki i GP im. Armii Krajowej w Długosiodle wyjątkowo atrakcyjnie rozpoczęła wakacje.
Pod opieką Urszuli Kmoch, Marzeny Dyl, Agaty Pędzich i Marioli Maksiak w dniach 21 - 26 czerwca 2009 r wyruszyliśmy w Bieszczady. Jak dzikie są to góry doświadczyliśmy już pierwszego dnia wspinając się na Korbanię. Miłość do gór przychodziła wraz z ilością przebytych kilometrów. Rodziła się powoli, w wielkim pocie i błocie. Prawdziwy urok Bieszczadów odsłonił się nam w czasie zdobywania kolejnych szczytów: Małej Rawki, Wielkiej Rawki i Kremenarosa. Wysiłek się opłacił, bowiem oprócz pięknych widoków mogliśmy doświadczyć pobytu na styku granic trzech pañstw i podziwiać panoramy nie tylko Bieszczadów polskich, ale także ukraiñskich i słowackich.
Ten najbardziej wysunięty na południowy wschód skrawek Polski ujął nas nie tylko pięknem krajobrazów, ale także bogactwem i różnorodnością kultur. Zwiedzaliśmy cerkwie, synagogi, zabytkowe kościoły, poznaliśmy wiele legend związanych z tym regionem, dowiedzieliśmy się, kim byli Łemkowie, Bojkowie, doświadczyliśmy spotkañ ze słynnymi zakapiorami bieszczadzkimi, poznaliśmy prace "czarnych diabłów", czyli smolarzy.
Nie zabrakło także typowych atrakcji bieszczadzkich, czyli przejazdu leśną kolejką wąskotorową, rejsu statkiem po Zalewie Soliñskim, wejścia na soliñską zaporę - największą w Polsce. Zwiedziliśmy też klasztor Nazaretanek w Komañczy, gdzie przebywał kardynał Stefan Wyszyñski. Dopisywały nam nie tylko świetne humory, ale także słoneczna - wbrew prognozom - pogoda, a pensjonat w Wołkowyi był przyjazną przystanią po trudach codziennych wędrówek. Naszą bieszczadzką przygodę zakoñczyliśmy iście po magnacku, zwiedzając zamek z powozownią i stajniami w Łañcucie.
Nasz przewodnik mówił: "W Bieszczady przyjeżdża się tylko raz, a później się już wraca..." Mamy nadzieję, że my wrócimy tam jeszcze nie raz.
Uczestnicy kolonii w Bieszczadach